To wręcz niesamowite, że po tylu recenzjach filmów i seriali na Netfliskie najpopularniejsza platforma VOD potrafi wciąż mnie zaskoczyć. Nie ma tam bowiem dolnej granicy – gdy myślisz, że widziałeś już największe gnioty w historii kinematografii, Klub miłośników kryminałów wchodzi cały na biało.
١٢٦ views, ٨ likes, ١ loves, ٠ comments, ٠ shares, Facebook Watch Videos from Sushi World Pruszków: I wtedy wchodzi on cały na biało, znaczy na
I wtedy wjeżdża Wolak, cały na biało. Na koniu . Bardzo miło nam poinformować, że Rafał Wolski podpisał z naszym klubem nowy kontrakt obowiązujący do 30 czerwca 2023 roku, w którym zawarta została opcja przedłużenia współpracy o kolejny rok. Oznacza to, że 28-letni rozg
490 views, 26 likes, 12 loves, 3 comments, 4 shares, Facebook Watch Videos from Didżejandsaks: Hallo Czwartunio jakie Wasze nastawienie na nadchodzący
A big, scary looking nurse, all dressed in white, came in and got me ready. Idę do komunii świętej będę ubrana cała na biało nawet białe buty. I'm having a whole new ensemble - all white, even the shoes. Zasugeruj przykład. Tłumaczenia w kontekście hasła "cała na biało" z polskiego na angielski od Reverso Context: Przynajmniej
kata kata semoga dilancarkan sampai hari h. O uldze napisała w serwisie Linkedin Jowita Pustuł z firmy i Współpracownicy Doradztwo podatkowo-prawne. Ta ulga jest królową wszystkich innych ulg. Umożliwia odliczenie od dochodu 500 tys. zł rocznie, a można i więcej. Nie zajmujmy się jakąś groszową ulgą dla klasy średniej skoro mamy Pałacyk+ – napisała prawniczka. Jak działa Pałacyk+? Z ulgi może skorzystać dosłownie każdy. Wystarczy mieć dochody z umowy o pracę, zlecenia, o dzieło, emerytury. Można być też członkiem zarządu, rady nadzorcze, a nawet – uwaga – przedsiębiorcą opodatkowanym liniowo. Musisz kupić jakiś dworek lub pałacyk. Cokolwiek. Ważne żeby był wpisany do rejestru zabytków. Następnie wydajesz coś na roboty budowlane, renowację lub konserwację. Nie trzeba dużo. Wystarczy 1 zł – opisuje w serwisie linkedin Jowita Pustuł z i Współpracownicy Doradztwo podatkowo-prawne. poleca Ile można odliczyć od dochodu? Jak wygląda dokładnie mechanizm? Jowita Pusuł wyjaśnia, że odlicza się poniesiony wydatek na nabycie pałacyku, nie więcej niż 500 zł za każdy 1m2 powierzchni użytkowej. Maksymalnie 500 tys. zł rocznie. Dodatkowo odejmuje się 50 proc. wydatków poniesionych na usługi budowlane, renowację, czy konserwację. Tu nie ma limitu. Jeśli przykładowo wydamy 2 mln – odliczymy 1 mln. Jeśli wydamy 6 mln – odliczymy 3 mln. Sky is the limit – komentuje prawniczka. Dodaje ona, że dzięki uldze Pałacyk+ można obniżyć swój dochód do zera i nie płacić PIT. Przy innych ulgach np. rehabilitacyjnej jest limit (odliczenie – max 6 proc. dochodu), ale Pałacyk+ nie ma limitu. Jak długo trzeba być właścicielem pałacyku? Nie ma to żadnego znaczenia. Możesz np. komuś darować jak tylko ci się znudzi. Kupisz sobie w 2023r. inny pałacyk. Nabędziesz prawo do nowej ulgi – napisała Jowita Pustuł. Więcej informacji można znaleźć na oficjalnej stronie. Ulga dla klasy średniej to pikuś Prawniczka przypomina w swoim wpisie, że każda ulga to odstępstwo od zasady równości i powszechności opodatkowania. Musi mieć szczególne uzasadnienie. Ma służyć promowaniu wartości istotnych dla społeczeństwa. Im szerszy zakres ulgi tym mocniejsze uzasadnienie. Dlaczego rząd nie chwali się programem Pałacyk+? Polski Ład wprowadził możliwość nieograniczonego odliczenia od podstawy obliczenia podatku 50% kosztów remontu zabytków nieruchomych czyli zameczków, dworków i pałacyków. Trystero (@TrysteroBlog) January 27, 2022 Pałacyk+ ma najszerszy zakres z wszystkich nowych ulg. Zapewnia znacznie większe korzyści niż ulgi dla klasy średniej, na powrót, dla emerytów oraz rodzin 4+ razem wzięte. Chowa się też przy nim ulga dla samotnych rodziców z kwotą zł rocznie. A jakie zachowania społecznie istotne promuje Pałacyk+? Zakupy dworków i pałacyków? Dla kogo został wymyślony Pałacyk+? – pyta retorycznie Jowita Pustuł
Moje pierwsze doświadczenia z internetem miałem… sam nie wiem, ile lat temu. Rzecz w tym, że miałem dość późno. Ominęły mnie czasy wydzwanianego internetu w Telekomunikacji Polskiej. Numer 0202122 znam bardziej z opowieści kolegów i wizyt w ich domach pod nieobecność swoją przygodę z siecią od stałego łącza, którego podłączenie do domu kosztowało około 1000 zł. Potem było trzeba płacić drogi abonament. Wi-Fi nie mieliśmy. Jak chcieliśmy mieć internet na drugim komputerze, to przepinaliśmy po prostu internetu się wtedy wchodziło. Planowało się korzystanie z komputera i planowało się wejście do sieci. Nierzadko uzgadniało jego czas z innymi lat później pojawiła się technologia 3G i internet mobilny zaczął mieć nieco więcej zastosowań. Nadal nie nadawał się do niczego sensownego, ale można było online sprawdzić rozkład autobusów albo wysłać komuś fotkę poszło już szybko. Przyszło LTE, przyszły smartfony i się zaczęło. Jedzenie zamawiane online. Rozmowy online. Relacje międzyludzkie online. Muzyka online. Zakupy online. Filmy online. Randki online. Seks online. Gry online. Znajomi online. Życie online. I to wszystko robimy teraz na urządzeniach, które mamy w kieszeniach. W dowolnym czasie. W dowolnym miejscu. I wtedy wchodzi on, cały na biało - telefon Mudita Pure Zanim jeszcze przejdę do opowiadania o telefonie, to powiedzmy sobie szczerze, dlaczego się tutaj zebraliśmy. Bo na pewno nie dlatego, że ktoś chce sprzedawać mały biały projekcie Mudita Pure słyszeliście, właśnie słyszycie, a zapewne jeszcze nie raz usłyszycie, bo stoi za nim Polak. Ale nie byle jaki Polak. Projekt Mudita powołał do życia Michał Kiciński - człowiek który zrobił wcześniej CD Projekt, dał światu sagę gier o Wiedźminie, robi Cyberpunka, stworzył itd. Rozumiecie już. Nadczłowiek. stronie firmy Mudita można obejrzeć ładne kilkunastominutowe wideo o Michale Kicińskim. Opowiada o Polsce z dawnych lat i o tym, jak sprzedając pirackie oprogramowanie, zarabiał w weekend więcej niż jego rodzice przez miesiąc. Później mamy krótką historię gier o Wiedźminie przeplataną kadrami, na których widzimy uścisk dłoni prezydenta Bronisława Komorowskiego. Potem mamy już Michała Kicińskiego chodzącego po śniegu, patrzącego na drzewa i medytującego w jakiejś wideo, można odnieść wrażenie i ja właśnie takie trochę odnoszę, że Michał Kiciński osiągnął w życiu już wszystko. Sukces finansowy jest niekwestionowany. Teraz Kiciński odsunął się w cień, zrobił sobie trochę wolnego od CD Projektu i postanowił wyciszyć telefon. Jednak jego iPhone ciągle wibrował i zachęcał go do polubienia zdjęć dziecka kolegi, dlatego postanowił kupić sobie jakiś prosty telefon. Wtedy zorientował się, że te podstawowe telefony to straszna padaka, więc powołał firmę, która zrobi (mu) fajny telefon. Kto bogatemu zabroni. Trochę sobie tu Pure to telefon, który będzie kosztował 369 dol. (1500 zł bez podatków itp.) i zadebiutuje w 2020 r. Byłbym zapomniał - Mudita Pure nie będzie miał może mieć telefon, który nie ma internetu? Całkiem niewiele/sporo funkcji (niepotrzebne skreślić).Mudita Pure potrafi obsługiwać rozmowy głosowe i wysłać wiadomości tekstowe. Ma notatki, kalendarz, budzik, odtwarzacz muzyki, bluetooth i dual SIM. No dobra, ale to ma każdy telefon z elektromarketu za jakieś 200 zł Pure wyróżnia się bardzo niskim współczynnikiem SAR (opatentowana antena), własnym systemem operacyjnym (lekki, prosty w obsłudze), minutnikiem do medytacji (jakby zwykły minutnik nie był do tego odpowiedni). Jest też ekran E Ink. To dość spory wyróżnik, ale też zapewne wada - poruszanie się po menu telefonu, pisanie wiadomości, przewijanie rozmów, itp. nie będzie się odbywało płynnie. Godząc się na te ustępstwa, dostaniemy akumulator pozwalający na 14 dni czuwania lub 5 dni normalnego ciekawych funkcji jest jeszcze fizyczny suwak, który przełącza między trybami: pełnej łączności,wyłączonych rozmów, ale okresowego sprawdzania wiadomości,odcięcia się do komunikacji. No i z tym brakiem internetu w telefonie Mudita Pure to jest tak trochę dziwnie. Telefon nie pozwala korzystać z internetu, żeby nie rozpraszać użytkownika. Ale urządzenie korzysta z sieci, żeby pobierać aktualizacje bezpieczeństwa i tę sieć można bezprzewodowo podpiąć do laptopa. Wtedy Mudita Pure działa w trybie ten tekst, mam w głowie masę pytań. Dlaczego tak drogo? Kto to kupi? Czy to ma sens? Czy nie lepiej po prostu odinstalować Facebooka, Instagrama i inne aplikacje, które sprawiają, że nie potrafimy „cieszyć się życiem”.Na niektóre pytania odpowiedzi przychodzą same. Już teraz na koncie zbiórki na Kickstarterze, w trakcie której planowano zebrać 100 tys. dol., jest ponad 180 tys. dol. Znaczy, że ktoś doceniam fakt, że Michał Kiciński - ktoś, kto ma pieniądze i możliwości - wkłada wysiłek w to, żeby ujarzmić technologię. Aby sprawić, że ludzie zaczną z niej właściwie korzystać. Że przestaniemy być zakładnikami smartfonów, których możliwościami się zachłysnęliśmy. Że odzyskamy kontrolę nad życiem i zastanowimy się nad tym, co w życiu jest jest tutaj, iż taki projekt powołał właśnie Michał Kiciński. Człowiek, który sprawił, że dziesiątki milionów ludzi na całym świecie zmarnowało/wykorzystało (niepotrzebne skreślić) dziesiątki lub setki godzin na graniu w gry. Kiciński opowiada w swoim wideo o tym, jak medytacja zmieniła jego życie. Mówi, że stał się nowym człowiekiem. I teraz ten nowy człowiek, próbuje dać nam wskazówki, jak być może powinniśmy żyć. To piękna można jednak zapominać, że Wiedźmin zarobił olbrzymie pieniądze. Nie chcę zaglądać Michałowi Kicińskiemu do portfela, ale na potrzeby tego teksu zakładam, że jest wielce prawdopodobne, że nie będzie musiał pracować do końca życia. Jego rodzina również. Będąc w takiej sytuacji, łatwo jest wyrzucić smartfona i powiedzieć bliskim, żeby od teraz tylko pisali lub dzwonili. Tymczasem zwykli ludzie potrzebują smartfona, bo mail od szefa, bo komunikator, bo bo Tinder, bo zdjęcia dziecka, bo rozkład autobusów, bo Uber, bo coś. Sami trzeba sprzedać takich telefoników, żeby lata pracy nad produktem się zwróciły? Czy konieczna była tak wysoka cena? Dla kogo właściwie jest to telefon?Na te pytania postaramy się już niebawem uzyskać odpowiedzi od osób odpowiedzialnych za projekt. Jesteśmy umówieni na wywiad.
Skutki nawałnicy w Krakowie były opłakane Andrzej BanasNawałnica, która przeszła przez Kraków w sobotę wyrządziła wiele szkód. Służby miejskie cały czas usuwają skutki burzy. Powoli z ulic miasta znikają powalone drzewa i konary blokujące wjazdy na osiedla. Jednak cały czas należy zwracać uwagę na korony drzew, gdzie mogą się znajdować połamane gałęzie i konary, które mogą stwarzać ogromne niebezpieczeństwo. Zarząd Zieleni Miejskiej apeluje, aby mieszkańcy przestrzegali obowiązujących zakazów wstępu oraz nie przekraczali biało-czerwonych taśm i nie wchodzili do lasów przez najbliższe dni. Cały czas są szacowane szkody. - Jeśli nie jest to konieczne nie wchodźcie w ciągu najbliższych dni do lasów, szczególnie widząc połamane i powalone drzewa, a także rozwieszane przez naszych pracowników biało-czerwone taśmy ostrzegawcze - apelują pracownicy Zarządu Zieleni Miejskiej i dodają - "Staramy się zabezpieczyć jak najwięcej miejsc oraz ocenić straty i uprzątnąć wymagający tego teren. Uważajcie na siebie. Pamiętajcie, że nad Waszymi głowami w koronach drzew mogą znajdować się jeszcze połamane gałęzie i konary. Sytuacja jest bardzo trudna zwłaszcza na Skałkach Twardowskiego." Szacowanie strat w krakowskich lasach może potrwać do końca tygodnia. Jednak już teraz wiadomo, że na pewno ucierpiały pomnikowe drzewa w Zarządu Zieleni Miejskiej Piotr Kempf informował już, że zostało połamanych około 100 drzew, a także zapewnił, że służby cały czas porządkują szkody wyrządzone przez nawałnicę. Po wielkim sprzątaniu miasta, pracownicy ZZM będą planować, gdzie posadzić nowe drzewa. Osiedle Podwawelskie zostanie objęte planem pomocowym. Usunięcie drzewa zgodnie z prawem:Przepisy ustawy o ochronie przyrody nakładają na właścicieli nieruchomości, na których rosły złamane drzewa, obowiązki administracyjne. Usunięcie takiego drzewa nie wymaga zezwolenia, ale wymaga uprzedniego powiadomienia urzędu. Dopiero gdy pracownik urzędu potwierdzi, że drzewo stanowi tzw. „złom” lub „wywrot” zgodnie z definicją ustawową i sporządzi z tego protokół, właściciel może uprzątnąć takie drzewo. Powiadomienie urzędu przed usunięciem drzewa nie jest konieczne, jeżeli drzewo usuwa straż pożarna lub inne jednostki powołane do prowadzenia akcji zabytkowe:W przypadku terenów zabytkowych sytuacja może być bardziej złożona, dlatego przed podjęciem jakichkolwiek działań wskazane jest skontaktowanie się z właściwym konserwatorem zabytków. Niezależnie od obowiązków wynikających z ustawy o ochronie przyrody, właściciel lub posiadacz zabytku jest zobowiązany do zawiadamiania konserwatora zabytków o zniszczeniu zabytku w terminie 14 dni. Uszkodzenie zabytku w tym przypadku należy rozumieć jako przewrócenie lub złamanie się drzew lub krzewów, które wchodzą w skład zabytkowych zespołów i działek objętych ochroną konserwatorską. Usunięcie powalonego lub złamanego drzewa wymaga powiadomienia:Konserwatora zabytków – jeżeli drzewo rosło na terenie wpisanym do rejestru zabytków (Biuro Miejskiego Konserwatora Zabytków: [email protected] lub Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków: [email protected]) Dyrektora zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Małopolskiego – jeżeli drzewo rosło na niewpisanej do rejestru zabytków nieruchomości stanowiącej własność Gminy Miejskiej Kraków (np. dzierżawionej od gminy lub będącej w trwałym zarządzie innego podmiotu) - [email protected], Zarządu Zieleni Miejskiej – jeżeli drzewo rosło w pasie drogowym lub na terenie zielonym utrzymywanym przez Gminę Miejską Kraków, Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Krakowa – w pozostałych przypadkach - [email protected] Do każdego zgłoszenia należy dołączyć fotografie uszkodzonego drzewa, informację o miejscu, w którym rosło (numer posesji, działki ewidencyjnej), a w przypadku dużych działek – mapę lub szkic z zaznaczoną lokalizacją. Podanie telefonu kontaktowego usprawnia obsługę takiego zgłoszenia, fotografie drzewa powinny pozwalać na określenie czy drzewo się złamało, czy uległo wywróceniu, powinny umożliwiać lokalizację w terenie (widoczne punkty charakterystyczne) oraz obrazować ogólny stan drzewa po uszkodzeniu. Ponieważ zgłoszenie „złomu” lub „wywrotu” nie wymaga przeprowadzania postępowania administracyjnego, a więc osoba zgłaszająca nie musi być właścicielem nieruchomości, konieczne jest natomiast skierowanie informacji do właściwej przypadkach, w których uszkodzone drzewo uniemożliwia korzystanie z nieruchomości lub zachodzi konieczność niezwłocznej likwidacji szkody, jaką wyrządziło, dopuszczalne jest – bez informowania urzędu – prowadzenie wyłącznie takich działań, które nie utrudnią możliwości klasyfikacji drzewa jako „złomu” lub „wywrotu”. Działania takie powinny być wykonywane w zakresie minimalnym o charakterze doraźnym. Przed rozpoczęciem jakichkolwiek prac porządkowych zaleca się wykonanie dokumentacji fotograficznej. Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania w Krakowie informuje, że dotychczas uporządkowano już:Chodniki: płyta Rynku Głównego, wszystkie ulice wychodzące z Rynku, ul. Podgórska, Bernardyńska (ścieżka + chodnik).Ulice i jezdnie: deptak na błoniach (po obu stronach), ul. Barska, ul. Koletek, ul. Smocza, ul. Bernardyńska, ul. Paulińska, ul. Kordeckiego, ul. Orzeszkowej, ul. św. Stanisława, ul. Rybaki, ul. Wietora, ul. Chmielowskiego, ul. Retoryka, ul. Wenecja, ul. Dietla, ul. Starowiślna, ul. 3 Maja, ul. Piastowska, al. Focha, ul. Dziekanowicka, ul. Powstańców, ul. Rynek Główny, a także most Wandy i I dobiega końcowi na: pl. Na Groblach, ul. Kremerowska, ul. Krowoderska, ul. Szlak, ul. Na Gródku, plac Kossaka, ul. Miodowa. Kraków. Skałki Twardowskiego mocno ucierpiały po przejściu n... Najmodniejsze sukienki na wesele w 2022 roku. Takie są trendy w tym sezonieGreckie plaże i chorwackie wody na wyciągnięcie ręki. Wakacje 30 minut od Krakowa!TOP 15 najlepszych parków rozrywki w Polsce! Musicie tam być!Będzie nowy wiek emerytalny w Polsce? Takie mogą być emerytury stażoweNie uwierzysz, jak wyglądało Zakopane i Krupówki przed 100 laty. A widok z Gubałówki?Urokliwe miejsca niedaleko od Krakowa! Idealne na szybki wypad za miastoPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Odpowiedzi anexi321 odpowiedział(a) o 21:13 Nie wiem czy o to na pewno chodzi ale jest to cytat z kawału Wpada facet do gabinetu dyrektora cyrku i mówi:- Panie, mam taki numer, że ludzie oszaleją! Będzie pan milionerem!Dyrektor na to:- Spadaj mi pan! Mam dobry program i nie potrzebuję żadnych nowych - Niech pan posłucha przez 30 sekund, na pewno pana - No dobrze, mów pan, ale - Niech pan sobie wyobrazi cały sufit cyrku obwieszony balonami. Balonami z gównem. A na arenę wjeżdżają konie. Na każdym koniu amazonka. Z łukiem. I amazonki zaczynają galopować w koło. Unoszą łuki. Zaczynają strzelać do balonów. Przebijają je po kolei a całe [CENZURA] spada na dół. Przebijają wszystkie. Na dole wszystko jest nim w gównie, arena w gównie, orkiestra w gównie, konie w gównie, amazonki w gównie...I wtedy wchodzę ja... Cały na biało. blocked odpowiedział(a) o 23:38 Wojciech Młynarski to napisał, a podobno takową anegdotę opowiedział mu Bułat Okudżawa. Tak napisano w książce z tekstami Młynarskiego. Szkoda, że Fronczewski nie śpiewa tego tekstu, bo Młynarski na którymś recitalu wykonywał to w postaci piosenki, melodia była fajna:) A tu jest link do wykonu - [LINK] Jednak znalazłem oryginalne wykonanie Wojciecha Młynarskiego tu jest link - Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Czytelnicy zwierza przestępują z nóżki na nóżkę bo mijają kolejne tygodnie a zwierz milczy o odcinkach Doktora, mimo, że obiecał że będzie donosił na bieżąco, co tam u Władcy Czasu. Zwierz przyzna szczerze — na odkładanie tego postu w czasie miały wpływ dwa czynniki. Pierwszy — mieliśmy do czynienia z historią podzieloną na trzy odcinki i zwierz chciał zobaczyć ją do końca zanim cokolwiek oceni. Po drugie — zwierz nie będzie ukrywał — Moffatowa fabuła niekoniecznie skradła jego serce. No ale skoro obiecał to pisze. SPOILERY Zacznijmy od tego, że Zwierz odkrył, że jednak mimo wszystko nie lubi kiedy Doktor jest takim pomieszaniem wątków z powieści Dana Browna z rozciąganym do granic możliwości wspólnym wątkiem sezonu. O ile zwierz był wiele w stanie wybaczyć luźnym pojedynczym odcinkom tego sezonu to kiedy Moffat powrócił do swojego “To jeden wielki plan!” zwierz poczuł lekkie znużenie. Podobne do tego które towarzyszyło mu przy oglądaniu serialu w zeszłym sezonie. Jakby jasne, Moffat ma swoich fanów, ale o jednak nie jest coś co bardzo zwierza bawi. Nie znaczy to jednak że nie było w tej fabule kilku niezłych momentów. Był też wielki recykling pomysłów które pojawiły się już wcześniej. Zwierz wie, że to taka trochę zdarta płyta ale to był taki typowy moffatowy story arc Jakich pomysłów? Chociażby jedno wielkie zagrożenie — Mnisi to zdaniem zwierza — takie trochę popłuczyny po Ciszach, albo po prostu potwory z tej samej parafii. Mamy więc element, który Moffat lubi tzn. nic nie jest takie jak się wydaje i potwory są wszędzie (tu Mnisi robią symulację życia na ziemi, Cisze wypisywały się z historii, Weeping Angels spoglądają na nas ze wszystkich anielskich zdobień na budynkach). Po drugie — sam wygląd Mnichów bardzo przypominał zwierzowi pomysł z Ciszami tzn. bierzemy coś co wygląda trochę ludzko i przestawiamy coś w rysach twarzy czy proporcjach by wyszło tak jakoś strasznie. Do tego Mnisi są zorganizowani — czym ponownie przypominają Cisze. Jacy jednak Mnisi nie są? Zdaniem zwierza — zupełnie nie są straszni. To tacy przeciwnicy którzy nie za bardzo budzą grozę. Coś co udało się Moffatowi ze dwa razy — stworzenie potworów które rzeczywiście sprawią że skóra ścierpnie widzom tu nie wypaliło. Mnisi to tacy przeciwnicy o których można szybko zapomnieć. Od emisji ich ostatniego odcinka minął ponad tydzień i najstraszniejsza rzecz jaką zwierz potrafi o nich powiedzieć, to że z jakiegoś powodu nie lubią ludzi w kolorowych ciuchach. Mnisi jako ci źli są w sumie bardzo nudni i trochę powtarzalni Druga sprawa — to słabość Moffata do dodawania do swoich fabuł postaci ze świata trochę zewnętrznego dla Doktora. Pamiętacie jak kilka lat temu sięgnął po Nixona. To był całkiem fajny pomysł — postać historyczna ale też — dowcip bo ze wszystkich prezydentów Stanów Zjednoczonych Doktor musiał udzielać pomocy temu, który współcześnie cieszył się najgorszą sławą. W trzech odcinkach które nam właśnie zaprezentowano Doktor spotyka się z Papieżem. I słuchajcie to wygląda tak — scena w której dwie dziewczyny — trochę jeszcze speszone, bo to pierwsza randka — siedzą razem w kuchni do której nagle wchodzi papież, jest naprawdę zabawna. Trochę na zasadzie “Wszystkie rzeczy które mogą pójść źle na pierwszej randce”. Ale jednocześnie — poza tym dowcipem “a wtedy wchodzi papież” Moffat nie ma pomysłu ani ochoty cokolwiek z tą postacią robić. I zwierz za tym nie przepada. Podobnie jak nie przepada za pomysłami niczym z fabuły Dana Browna. Może dlatego, że w sumie nie ma w tym nic szczególnie zabawnego kiedy robi to Dan Brown i nie ma dużo więcej zabawnego kiedy starożytne teksty (w takim pop wydaniu) czyta Doktor. Przy czym w ogóle cały wątek tego starożytnego tekstu itp. był taki — trudno powiedzieć ale w sumie moim zdaniem — sprawę można byłoby rozwiązać w kilkanaście minut zamiast zmuszać bohaterów do biegania przez pół odcinka. Ale może zwierz zaczyna tracić po prostu cierpliwość do takich wątków. Zdaniem zwierza cała trylogia dużo by zyskała na tym gdyby pierwszy odcinek był krótszy Podobnie — to już ostatni z większych problemów — zwierz jakoś ma poczucie, że ta piramida na końcu świata jest pomysłem trochę już pozbawionym świeżości (tu zwierz mówi o drugim odcinku z trzech w tej mini serii). To pomysł który bardzo przypomina scenariusze takie jak “astronauta tam gdzie nie powinno go być”. Ponownie to taki bardzo Moffatowy pomysł — bierzemy coś co jest dość dobrze rozpoznawalne i stawiamy to w miejscu gdzie absolutnie nie powinno się pojawić. Ostatecznie sama piramida nie jest ani straszna ani bardzo ciekawa i służy — jak bardzo często w odcinkach Moffata — żeby coś dobrze brzmiało w jednej czy w drugiej kwestii w odcinku. Zresztą zwierz ma wrażenie, że Moffat ma jakąś słabość do Piramid bo to już drugi raz w ostatnich latach kiedy piramida pojawia się w świecie Doktora. Jasne recykling pomysłów nie jest zabroniony ale jakoś zwierz miał poczucie, że to co ogląda jest taką dużą powtórką z rozrywki. Zwłaszcza, że zwierz musi wam szczerze przyznać, że np. nienawidzi wątku w którym Doktor jest prezydentem Ziemi i uważa go za jeden z gorszych pomysłów Moffata. No i jeszcze jedna sprawa — czy Moffat mógłby już odłożyć na bok River Song? Jasne to jego postać i zwierz rozumie, że scenarzysta ją lubi ale jednak po jej ostatnim odcinku należałoby przestać. Zwierz lubi River ale ma trochę dość, że to taka postać, która nawet jak jej w odcinku nie ma to musi się pojawić. Drugi odcinek jest lepszy choć zwierz też ma problemy z niektórymi elementami No dobrze ale przejdźmy do nieco bardziej uporządkowanych refleksji. Otóż w ogóle cała historia wydała się zwierzowi nieco nadmiernie rozciągnięta. I to niekoniecznie w tych momentach w których powinna. Pierwszy odcinek — z Papieżem i całym zamieszaniem o Veritas chyba najbardziej zwierza znużył. Być może dlatego, że miał być taką wciągającą historią a la Dan Brown ale w sumie było to trochę nudnawe. Zwłaszcza że Moffat musiał zrobić jakiś wielki plot twist, który przynajmniej na zwierzu nie zrobił wielkiego wrażenia. Co więcej, to jeden z tych odcinków w których Doktor ma mnóstwo do zrobienia więc w sumie mimo ciągłego budowania napięcia nie ma miejsca by Doktor był Doktorem — jest za to dużo biegania i straszenia potworem w mroku. Do tego już w pierwszym odcinku widać to co się pojawia w tych trzech — Moffat trzyma Bill najczęściej z dala od Doktora co niekoniecznie jest dobrym wyjściem. Ogólnie zwierz ma wrażenie — może już paranoiczne — że Moffat nie umie pisać Bill tak dobrze jak inni scenarzyści tego sezonu. Przy czym zwierza chyba najbardziej zirytowało, że ten pierwszy odcinek był tak niesamowicie niesamodzielny, że w sumie nie za bardzo można go nawet ocenić nie znając całej historii. Zdecydowanie lepiej wypadł odcinek o Piramidzie na końcu świata. Choć zwierz wspomniał, że zawierał on elementy których nie jestem fanką (Doktor jako prezydent Ziemi to taki głupiutki pomysł) to jednak miał naprawdę fajny wątek z laboratorium w którym ktoś popełnił pomyłkę. Cały ten fragment gdzie Doktor wraz z badaczką z laboratorium próbują znaleźć rozwiązanie jak nie zarazić całej ziemi straszliwą bakterią ogląda się naprawdę super — łącznie z tym że bardzo dobrze wykorzystano kontuzję Doktora — prosty pomysł a jednak zdał egzamin. Tak więc drugi odcinek w sumie jest najlepszy — łącznie z decyzją którą musi podjąć Bill — co przynajmniej zwierzowi przypomniało dawne dylematy towarzyszek Doktora. Zdecydowanie najlepsze w drugim odcinku są fragmenty w laboratorium Największy problem zwierz ma z odcinkiem trzecim. Po pierwsze — trochę za mało czasu spędzamy w tej alternatywnej wizji historii przepisanej przez Mnichów. Zdaniem zwierza skoro buduje się przez dwa odcinki napięcie to jeden w którym lepiej zobaczylibyśmy co to znaczy żyć pod reżimem Mnichów byłby zdecydowanie na plus. Inna sprawa — ta alternatywna Anglia jest taka wtórna — łącznie z tym że wszyscy są smutni więc chodzą w ciemnych ciuchach. Nawet pomysł z wykorzystaniem Doktora jako głównego propagandzisty Mnichów i ich wersji historii wypadł blado — głównie dlatego, że został zbyt szybko rozwiązany (podobnie jak niepotrzebny już problem ślepoty Doktora). Jednak największy zawód zwierza związany jest z obecnością Missy w całym tym zamieszaniu. Jeśli trzyma się kogoś za zamkniętymi drzwiami niemal przez cały sezon to wypadałoby go jakoś lepiej użyć. I jasne — Michelle Gomez gra Missty doskonale (zwierz nadal jest trochę zawiedziony tym że to w sumie tak niewykorzystana postać) ale jednak zwierz był zawiedziony jej obecnością w odcinku. Spodziewał się chyba czegoś więcej. Na sam koniec — po tych trzech odcinkach, pokonanie Mnichów okazało się trochę za łatwe — zwierz w ogóle ma problem z tym zakończeniem — trochę wyciągniętym z kapelusza, choć bardzo Moffatowym. Wątek z Doktorem wspierającym Mnichów sprawia wrażenie jakby napisano go głównie po o by dobrze wypadł w trailerach Zwierz powie wam szczerze, gdyby przyciąć te odcinki w różnych miejscach. Być może zatrzymać Missy żeby ujawniła się nieco dalej w sezonie. Może gdyby np. skrócić pierwszy odcinek do maksimum i dorzucić do niego okrojoną fabułę drugiego a w trzecim poświęcić więcej czasu na wizję świata pod władaniem Mnichów. Zdaniem zwierza byłoby wtedy lepiej a na pewno nie można by odnieść wrażenia, że scenarzyści bardzo budują napięcie tylko po to by ostatecznie wszystko rozwiązało się tak szybko i przynajmniej zdaniem zwierza bezbarwnie. Do tego o ile jeszcze Doktor ma w tych trzech odcinkach niezłe sceny o tyle zwierz odniósł wrażenie, że Bill jest wyjątkowo słabo napisana. Za mało jej, traci trochę swojego charakteru i w takim kształcie w jakim ją znamy i lubimy wraca dopiero pod koniec trzeciego odcinka — kiedy już wszystko się właściwie skończyło. To może być oczywiście bardzo subiektywne ale zwierz miał wrażenie jakby towarzyszka zamiast być na pierwszym planie trochę błąka się w tle. Nawet pod koniec historii gdzie jest kluczowa zwierz nie poczuł by twórcy umieli to dobrze napisać. Pomysł z tym nieistniejącym wspomnieniem o matce był dobry choć trochę szkoda że nie wprowadzono tego wcześniej w odcinkach — nadałoby to pewnie całości jakiegoś ciężaru. Zwierz jest chyba najbardziej rozczarowany tym jak niewykorzystaną postacią okazała się jak na razie Missy Ostatecznie zwierz nie będzie ukrywał, że całe zamieszanie z Mnichami trochę go znużyło. Były niezłe pomysły i całkiem niezłe dialogi ale w sumie była to taka typowa historia Moffata — długie rozbudzanie oczekiwań, cliffhangery, paradoksy, projekcje i złudzenia a na sam koniec jak zwykle zakończenie nieco zawodzi. Zwłaszcza że ponownie — Moffat przeskakuje tutaj od Bill która sobie radośnie podróżuje z Doktorem do Bill która musi decydować o losach całej Ziemi. Jakoś ten ciężar podróży z Doktorem nie został chyba dobrze rozłożony tzn. Bill wciąż jest dość nowa i wypadałoby jej dać jeszcze trochę beztroski. W każdym razie zwierz przyzna szczerze — być może ta historia by go nieco bardziej zdenerwowała czy obeszła gdyby Moffat miał pisać kolejny sezon. Na całe szczęście dostał tylko potwierdzenie, że informację o zmianie głównego scenarzysty należy przyjąć jako dobry znak dla przyszłości Doktora. Nawet jeśli oznacza to, że będzie to trochę inny serial (bo tak wskazują pierwsze doniesienia). Zwierz jest tego dużo bardziej ciekawy niż nowych pozornie zagmatwanych scenariuszy Moffata. Ps: Zwierz oczywiście ma do napisania o jeszcze jednym odcinku Doktora o czym dobrze pamięta :)
i wtedy wchodzi on cały na biało